środa, 15 marca 2017
wtorek, 7 marca 2017
7.03.2017
Dzisiaj strasznie kiepsko się czuję, dlatego wyjdę chyba godzinę wcześniej z pracy. Odbiorę godzinę, którą nadrobiłam w piątek i wyjdę o 15:30. Zawsze to coś. Czyli jeszcze prawie 2 godziny. A dokładnie to 1:45 min :)
NIE MAM CO ROBIĆ W PRACY!!! Tzn.chwilowo. Wszystko co było do zrobienia, ogarnęłam. Rozliczenia mediów porobione. Maili do mnie przyszło dziś sztuk... 3! 3 zaledwie :) Dlatego wezmę i poklikam coś, żeby nie było, że tylko siedzę i coś w necie czytam... ;) Ale tak bywa w tej pracy. Czasem zapierdol, że nie wiadomo w co ręce włożyć, a czasem nic się nie dzieje (na szczęście tak jest znacznie rzadziej)... nawet telefon dziś nie dzwoni. To dobrze, bo formę mam dziś kiepską. Nie wiem czy to alergia, przesilenie, a może odc. szyjny kręgosłupa mi dokucza.
Popatrzę jeszcze na książki na Allegro, bo kolorowankę z Harrym Potterem właśnie kupuję. Może Liwka da mi pokolorować ;) Ostatnio kupiłam książek za 100 zł... Mam wyrzuty sumienia, że wydaję własną ciężko zarobioną kasę... ale z drugiej strony bez książek nie da się żyć. I znalazł się tam min. Harry Potter - ostatnia część po angielsku :) Dawno już nie czytałam nic po angielsku (oprócz maili od właścicieli mieszkań, rzecz jasna), to sobie odświeżę ;) I może kiedyś poczyta sobie Harrego w oryginale Liwka :)
I zaraz zrobię sobie kawę, bo łeb mnie boli cosik :(
Harrego czytamy na dobranoc. Przeczytałyśmy już pierwszą część i teraz od babci Jasi dostałyśmy drugą. Dwa seanse czytelnicze już zaliczone :)
Jutro Pysiek, nasz kot, idzie chyba na operację. Ja muszę jechać do pracy więc mnie przy tym nie będzie. biedny kot. Co się nastresuje, to jego...
Liwcia tak dobrze sobie radzi w szkole... :) Ale mamy zeszyt, gruby kołonotatnik, gdzie ćwiczymy pisanie, słówka z angielskiego i tak dalej. Czasem na kartkach, czasem w zeszycie jak go akurat możemy znaleźć ;) Praca przynosi niesamowite efekty... i jak będziemy dalej tak pracować, to będzie coraz lepiej :) Ale i tak cały cas powtarzam jej, że nie musi mieć samych szóstek i piątek.
Chciałabym tak wszystko opisać na starym blogu, ale nie chcę chyba, żeby wszyscy go czytali. Co rusz ktoś nowy mnie znajduje jakoś na instagramie, a tam link do mojego bloga... Jak???? No, nie umiem już tam pisać tak po prostu od serca. Bo zawsze myślę, co kto pomyśli :( Do dupy z takim blogiem :((( Takie sztywne notki mi tam wychodzą, że idź, pani, schowaj się z tym pisaniem w szufladzie :( To nawet nie chodzi mi o to, że sąsiad mnie czyta. A niech czyta, na zdrowie, o żadnych czarnych mszach czy ofiarach z dzieci tu nie piszę ;-P I nawet miło by mi było, jakby czytał. Tylko, że mój blog to raczej zapiski z życia i pozytywne nakręcanie się na przyszłość, a nie coś wartego czytania. Takie moje własne bele-co, potrzebne do życia jak powietrze.
No więc tak sobie będę teraz tu, ale za to o wiele częściej :)
Przeniosłam się do ciemnego kącika, gdzie nikt mi już w monitor nie zagląda i odnóżami kabla nie szarpie ;-p i jest git :) Lepij nie trzeba, proszę państwa :)
PS: Jednak czarna mocna kawa z cukrem na ból głowy pomaga!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)