czwartek, 10 października 2019

:) Smile!

No i jakieś 2 czy 3 lata mnie tu nie było.
Jezu, jak sobie patrzę na te Liwki zdjęcia sprzed paru lat..... Bezcenne!!!! Dlatego muszę pisać, pisać!

środa, 5 kwietnia 2017

Szaleństwa ciąg dalszy

Pergole prawie pomalowane! Zrobiłam 1 i pół... ale i tak myślałam, że mniej zrobię, bo przecież jeszcze wywiadówka była, na której się dowiedziałam, że w czwartek kartkówka z angielskiego i jeszcze pisanie słówek trzeba było poćwiczyć... (jak to jest, że to moje kochane dziecko jeśli chodzi o angielski to zapomina zawsze o kartkówkach, pytaniu, czasem nawet o zadaniach??? Dobrze, że chociaż o sprawdzianach pamięta, bo zapisują to w zeszycie ;) ). Ale najważniejsza pergola na starą ponad 20-letnią różę pomalowana i dziś ją nareszcie przytwierdzę ;) To znaczy różę do pergoli... Jak już poćwiczę z Liwką ten angielski na jutro... I "Wierzę w Boga" na religię.... Mój kalendarz szkolny już pęka w szwach (dosłownie!!!) i nie mogę się doczekać na następny!

Dzieje się! Tygrys zakłada firmę, ja chcę rozwijać firmę,  plantacja jodeł na choinki wystartowała, kamień na taras kupiony, w sierpniu planuję zrobić całą masę nowych sadzonek... a urlop za pasem :)

Wczoraj wsadziliśmy też trzy nowe drzewka owocowe  z Biedry: jabłoń, gruszę i czereśnię. Niestety dwa nam w zeszłym roku uschły - jedno zeżarły mrówki, drugie rozjechali autem :/ Autkiem raczej. Komentować tego nie będę... Muszę teraz tylko ostro pamiętać o podlewaniu, bo te małe bidne suchutkie korzonki naprawdę potrzebować będą dużo wody... Gnojóweczka od króliczków już poszła pod korzonki :) Oby zrobiła robotę! W sumie to nawet mogłoby popadać ;)

Plany na kwiecień: 

  • pomalować barierki balkon/schody
  • zrobić koło porzeczek i jeżyny 
  • wsadzić maliny :)
  • drewno z K.!!! (przewiezienie drewna z działki w K. na skarpę mam już w planach od lat czterech i jakoś nie możemy się do tego zabrać, bo nie mamy auta dostawczego, buuuuu :( ) 
  • zdjęcia fiołków z K.  



    poniedziałek, 3 kwietnia 2017

    Wiosna!!!

    Ale był weekend... o matko :)
    Gorący. W podkoszulku i krótkich spodenkach biegałam :)
    Zrobiłam sobie na ślicznie ogródeczek pod tarasem, ten co w nim ta wiśnia piłkowana rośnie. Bratki, różowa stokrotka, gnojek od królików i co tam jeszcze rośnie... irga, berberys, tawułka, od soboty także bukszpan, może mi czerwona trawa red baron odbije, bo chyba miała kiełki dwa, jak ją wykopałam... :) Ślicznie! I w ogórku zrobiłam, podosadzałam, nowe dwie pergole Artek zrobił!!!! i huśtawkę na tarasie zawiesił (taką hamako-hustawkę)!!! Fuksję przesadziłam do dużej doniczki, ohydne pelargonie wywaliłam na kompost. Agawy też DZIĘKI BOGU  zgniły w piwnicy :) I mam spokój!!! :) Koło nowej pergoli już rośnie powojnik fioletowy i róża biała :) Tylko muszę te pergole pomalować. Chyba jutro. I dwie róże dosadziłam, taka jasno-fioletową i ciemno-bordowo-fioletową. Naprawdę bosko się robi :) W Biedronce kupiłam kiedyś tuję taką żółtawą i drzewko śliwę wiśniową na pniaczku i tuja poszła pod taras a drzewko koło solara. Bez nawozu od króliczków nic bym nie zrobiła... a tak to wszystko ponawożone, ziemia robi się o 100 razy od razu lepsza!

    Właśnie Liwka mi przysłała dwa maile :) KOCHAM JĄ!!!



    Wczoraj był grill z sąsiadami. W sobotę byliśmy w Wieliczce na memoriale Kuliga. Ale zaczęło się dopiero o 19-stej i było zimno, ale kebab był dobry :) Nawet Sławek i Magda u nas wczoraj byli. Maciek ma już 10 miesięcy. Tak więc weekend był zarąbisty. Tylko nie zadzwoniłam do mamy...

    Jutro pracuję z domu bo jest wywiadówka. Może pomaluje tą pergolę :) To znaczy wieczorem oczywiście ;) Aha i kupiłam cegłę na taras i piaskowiec kupujemy i w końcu zrobimy tarasik :)  i schody do domu :) DZIEJE SIĘ!!!!

    Dostaliśmy też zaproszenie na komunię i bardzo dobrze, niech Liwka zobaczy komunię z bliska. Bardzo dobrze. Sąsiedzi też idą, więc nie będzie sztywno :)

    Niestety piękna pogoda się kończy i od środy ma padać i być nawet tylko 9 stopni :((((


     jam to :)


    Parę inspiracji na ogród (zdjęcia z neta):













    wtorek, 7 marca 2017

    7.03.2017

    Dzisiaj strasznie kiepsko się czuję, dlatego wyjdę chyba godzinę wcześniej z pracy. Odbiorę godzinę, którą nadrobiłam w piątek i wyjdę o 15:30. Zawsze to coś. Czyli jeszcze prawie 2 godziny. A dokładnie to 1:45 min :)

    NIE MAM CO ROBIĆ W PRACY!!! Tzn.chwilowo. Wszystko co było do zrobienia, ogarnęłam. Rozliczenia mediów porobione. Maili do mnie przyszło dziś sztuk... 3! 3 zaledwie :) Dlatego wezmę i poklikam coś, żeby nie było, że tylko siedzę i coś w necie czytam... ;) Ale tak bywa w tej pracy.  Czasem zapierdol, że nie wiadomo w co ręce włożyć, a czasem nic się nie dzieje (na szczęście tak jest znacznie rzadziej)... nawet telefon dziś nie dzwoni. To dobrze, bo formę mam dziś kiepską. Nie wiem czy to alergia, przesilenie, a może odc. szyjny kręgosłupa mi dokucza. 

    Popatrzę jeszcze na książki na Allegro, bo kolorowankę z Harrym Potterem właśnie kupuję. Może Liwka da mi pokolorować ;) Ostatnio kupiłam książek za 100 zł... Mam wyrzuty sumienia, że wydaję własną ciężko zarobioną kasę... ale z drugiej strony bez książek nie da się żyć. I znalazł się tam min. Harry Potter - ostatnia część po angielsku :) Dawno już nie czytałam nic po angielsku (oprócz maili od właścicieli mieszkań, rzecz jasna), to sobie odświeżę ;) I może kiedyś poczyta sobie Harrego w oryginale Liwka :)



    I zaraz zrobię sobie kawę, bo łeb mnie boli cosik :(
    Harrego czytamy na dobranoc. Przeczytałyśmy już pierwszą część i teraz od babci Jasi dostałyśmy drugą. Dwa seanse czytelnicze już zaliczone :)
    Jutro Pysiek, nasz kot, idzie chyba na operację. Ja muszę jechać do pracy więc mnie przy tym nie będzie. biedny kot. Co się nastresuje, to jego... 
    Liwcia tak dobrze sobie radzi w szkole... :) Ale mamy zeszyt, gruby kołonotatnik, gdzie ćwiczymy pisanie, słówka z angielskiego i tak dalej. Czasem na kartkach, czasem w zeszycie jak go akurat możemy znaleźć ;) Praca przynosi niesamowite efekty... i jak będziemy dalej tak pracować, to będzie coraz lepiej :) Ale i tak cały cas powtarzam jej, że nie musi mieć samych szóstek i piątek.
    Chciałabym tak wszystko opisać na starym blogu, ale nie chcę chyba, żeby wszyscy go czytali. Co rusz ktoś nowy mnie znajduje jakoś na instagramie, a tam link do mojego bloga... Jak???? No, nie umiem już tam pisać tak po prostu od serca. Bo zawsze myślę, co kto pomyśli :( Do dupy z takim blogiem :((( Takie sztywne notki mi tam wychodzą, że idź, pani, schowaj się z tym pisaniem w szufladzie :( To nawet nie chodzi mi o to, że sąsiad mnie czyta. A niech czyta, na zdrowie, o żadnych czarnych mszach czy ofiarach z dzieci tu nie piszę ;-P I nawet miło by mi było, jakby czytał. Tylko, że mój blog to raczej zapiski z życia i pozytywne nakręcanie się na przyszłość, a nie coś wartego czytania. Takie moje własne bele-co, potrzebne do życia jak powietrze. 
    No więc tak sobie będę teraz tu, ale za to o wiele częściej :)
    Przeniosłam się do ciemnego kącika, gdzie nikt mi już w monitor nie zagląda i odnóżami kabla nie szarpie ;-p  i jest git :) Lepij nie trzeba, proszę państwa :) 
    PS: Jednak czarna mocna kawa z cukrem na ból głowy pomaga!! 

    piątek, 3 lutego 2017

    dziennik.

    taki zwykły dziennik pisać mi się chce.
    bez spiny.
    o pierdołach dnia codziennego.
    o małych smuteczkach i szczęściu wielkim. 

    Dziecku sąsiadów odrasta torbiel w głowie. Podobno nawet mózg już przesunęło na prawą stronę... Rok temu miał operację i teraz znów musi mieć w przeciągu 2 miesięcy następną. Marzena z Piotrkiem jadą jeszcze na 2 inne konsultacje do Katowic i Warszawy. Może trzeba już zastawkę, a może jeszcze nie. Dziś odwoziłam Marzenę do pracy bo bała się jechać bo było ślisko i gadałyśmy o tym... Kto by się nie posypał????

    W takich chwilach, ale nie tylko... bo staram się o tym pamiętać zawsze, w każdej chwili życia, jestem tak wdzięczna losowi za to co mamy. Bo mamy wszytko. Siebie, zdrowie. Co więcej trzeba???